Łapcie pierwszy rozdział :3
Ziewnęłam przeciągle, a na moje usta od razu wpłynął
uśmiech. Pierwszy dzień siódmego roku w Hogwarcie! Wygrzebałam się z pościeli,
chwyciłam bieliznę i mundurek szkolny biegnąc do łazienki. Mieszkając w jednym
dormitorium z Jane, Diane i Mary trzeba mieć wbudowany budzik biologiczny w
głowie.
Po niecałych dwudziestu minutach wyszłam z pomieszczenia
odświeżona i uśmiechnięta. Zawiązałam krawat i podeszłam do Jane.
- Wstawaj śpiochu bo Ci zajmą łazienkę! – wydarłam się i
odskoczyłam bo szatynka już była w drodze do łazienki z ciuchami.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem i wyszłam z dormitorium. W
Pokoju Wspólnym siedział James i jego kumple oraz kilka osób z piątego
rocznika. Przeszłam przez dziurę w portrecie po czym skierowałam się do
Wielkiej Sali. Na ruchomych schodach dogoniła mnie MacMillan z chytrym uśmieszkiem.
Zaśmiałam się pod nosem. Ta dziewczyna mogłaby występować na olimpiadzie. Na
pewno miałaby pierwsze miejsce w dziedzinie szybkiego przebierania się,
malowania i porannej toalety.
Razem udałyśmy się na śniadanie, co chwila mijały nas pojedyncze
osoby lub małe grupki uczniów.
- Uważaj jak chodzisz, Weasley – usłyszałam przesycony jadem
głos gdy na coś, raczej na kogoś, wpadłam.
- Sorry, Malfoy, będziesz musiał wyprać szatę. Dziecko
szlamy i zdrajcy krwi dotknęła mundurka potomka rodu Malfoy! O Jezu, świat się
kończy – ironizowałam.
Blondyn uśmiechnął się szelmowsko i zniknął za rogiem. Ja
otrząsnęłam się tylko i dosiadłam się do Jane. Nałożyłam sobie Tosta, którego
posmarowałam dżemem, a do filiżanki nalałam kawy rozpuszczalnej.
- I mleko – zaśmiał się męski głos, a już po chwili przed
moim nosem ukazała się ręka odziana w koszule, która już po chwili dolewała
mleka do mojej kawę.
- Cześć, Aaron – uśmiechnęłam się ciepło na widok
przyjaciela siadającego obok.
- Widziałem Scorpius’a, strasznie wesoły był – mruknął brunet.
- To nasza Rosie tak na niego działa – zaśmiała się
perliście szatynka. – Wpadła na niego w wejściu.
- Uuuuu... Szykuje się romansik! – obydwoje zanieśli się
śmiechem.
- Przestańcie – burknęłam niezadowolona, a moje policzki
zapłonęły czerwienią.
Dokończyłam śniadanie przy docinkach dwójki przyjaciół. Wreszcie
mogłam wstać od stołu i udać się do PW Gryffindoru po torbę i czarną szatę.
Jak to ja, musiałam się zaczytać i byłam spóźniona już całe
dziesięć minut. Biegłam ile sił w nogach po cichych korytarzach Hogwartu
starając się dobiec do klasy jak najszybciej. Wreszcie stanęłam przed
pomieszczeniem od Transmutacji. Starałam się wyrównać oddech. Ogarnęłam jeszcze
włosy i zapukałam cicho w drzwi.
- Przepraszam za spóźnienie, pani profesor...
- Minus pięć od Domu, siadaj.
Dobrze, że nie szlaban, pomyślałam. Już miałam się kierować
do ławki, którą zawsze zajmowałam z Jane, ale ta była zajęta. Moje przyjaciółka
siedziała z Aaronem. Posłała w moją stronę przepraszające spojrzenie, a ja w
odpowiedzi uśmiechnęłam się tylko. Rozejrzałam się po klasie. Jedyno miejsce
wolne było obok – o zgrozo – Malfoy’a.
Doczłapałam do ławki chłopaka i zajęłam miejsce.
- Gdzie Al.? – spytałam cicho wyciągając pergamin, pióro,
atrament i książkę.
- W Skrzydle Szpitalnym – odpowiedział lakonicznie chłopak,
a ja spojrzałam na niego wystraszona. – A o Weasley? Nie będzie Ci kto miał
dawać korepetycji?
Oczywiście...
- Chyba Tobie, Malfoy – odgryzłam się z pięknym uśmiechem i
zaczęłam notować to co mówiła Profesor McGonagall. Z satysfakcją stwierdziłam,
że blondyn siedział z zaciśniętą szczęką i nic nie pisał.
//Universe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz