sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 2

Czytasz = komentujesz C:



   Zaraz po lekcjach udałam się do Skrzydła Szpitalnego. Niemal biegłam by zobaczyć co z Al’em. Zatrzymałam się przed drzwiami, ogarnęłam włosy, poprawiłam niebieską koszulę i weszłam.
   Mój kuzyn leżał na łóżku, pośrodku Sali. Oczy miał przymknięte, usta lekko zsiniałe. Pisnęłam cicho przez co obrócił głowę w moją stronę.
- Rose? – spytał cichym, zmęczonym głosem.
   Podeszłam do niego szybko i usiadłam na brzegu łóżka.
- Co się stało?
   Czekałam cierpliwie, jednak środkowa latorośl Potterów tylko wpatrywała się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nie wiedziałam co mam mówić, a zdawało mi się, że ta cisza zaraz mnie udusi.
- Albus! Powiesz mi co się stało czy mam to z Ciebie wyciągnąć siłą?! – pokraśniałam z oburzenia.
   W brunecie coś drgnęło, zamrugał szybko i uniósł słabą rękę do twarzy.
- Nie krzycz – powiedział. – Nie krzycz.
   Przewróciłam oczami, chwyciłam kosmyk włosów i zaczęłam się nim bawić wpatrując się w chłopaka. Ciekawiło mnie to co powie dalej, a tak w ogóle... Gdzie jest pani Pomoory?
   I czemu przy Albusie nie ma Malfoy’a? Niby tak się przyjaźnią. Prychnęłam cicho, po czym krzyknęłam gdyż przed oczami zaczęła mi machać blada ręka.
- Może byś słuchała, a nie śliniła się do swoich myśli? – ostatnie słowa wypowiedział z wyraźną nutką niezadowolenia. – Więc jak mówiłem... Wczoraj wieczorem, w naszym dormitorium nagle zacząłem się dusić, najpierw wypiłem trochę piwa kremowego. Scorpius szybko zareagował. Wlał mi do ust jakiś eliksir i wybiegł ze mną. Po jakimś czasie zacząłem słabnąć więc wylądowałem na niewidzialnych noszach... Dalej nic nie pamiętam. Obudziłem się dopiero tutaj, wczesnym rankiem. Scor zasnął przy łóżku. Siedział przy mnie całą noc.
   Moja czasoprzestrzeń została zburzona.
- Czekaj, czekaj. Bo uwierzę, że Malfoy ma w sobie gram dobroci – zaszydziłam. Dobra, czaję, że to niby najlepsi przyjaciele, super duper hiper seksi coś tam coś tam... Ale, że Malfoy?!
Wzdrygałam się na samą myśl. Wstałam i przy samych drzwiach pomachałam kuzynowi na pożegnanie.
- On Cię lubi Rose! Wierz mi... – usłyszałam jeszcze gdy zamykałam drzwi.
   Zaczęłam to analizować. Co to mogło dokładnie oznaczać. Przecież... Nie Rose! Za dużo sobie wyobrażasz! Albus miał pewnie na myśli jakieś koleżeństwo. ‘Uspokojona’ zepchnęłam słowa kuzyna-przyjaciela na samo dno podświadomości. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się na błoniach. Przywołałam swoją miotłę, wsiadłam na nią po czym poleciałam na stadion.

~*~

   Weszłam do Pokoju Wspólnego, zmęczona, przemoczona i uśmiechnięta. Nietypowe połączenie, prawda? Jednak Nelmie – kapitan drużyny Gryfonów – widziała jak gram i postanowiła mnie pooglądać, ‘ pomagając mi’. A uśmiechnięta czemu jestem? Powiedziała, że mam szansę na dostanie się do drużyny!
   Zamrugałam kilka razy, ktoś mnie szturchał... Obróciłam się w stronę sprawcy by go ‘ukatrupić’ jednak coś przykuło moją uwagę. A dokładniej ręka Jane spleciona z ręką kogoś tak bardzo mi znajomego...
- ŻE CO?! – Mój krzyk musiał usłyszeć cały Hogwart, ha! Nie tylko... Całe Hogsmeade i okoliczne hrabstwa...
 


Merlinie :( Strasznie to krótkie ;--; Wybaczcie, ale mówiłam, że dodam wczoraj albo dziś :c Jeszcze raz przepraszam.
Skruszona //Universe

1 komentarz:

  1. Heh, nie ważne, że krótkie. Ważne, że dobre! Super piszesz. Ja to mały, tyci, tyci szemrany pisamniczek, heh.
    Ja także zapraszam: love-is-variable.blogspot.de

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Szablon

Szablon