Czytasz = komentujesz C:
Zaraz po lekcjach udałam się do Skrzydła Szpitalnego. Niemal
biegłam by zobaczyć co z Al’em. Zatrzymałam się przed drzwiami, ogarnęłam
włosy, poprawiłam niebieską koszulę i weszłam.
Mój kuzyn leżał na łóżku, pośrodku Sali. Oczy miał
przymknięte, usta lekko zsiniałe. Pisnęłam cicho przez co obrócił głowę w moją
stronę.
- Rose? – spytał cichym, zmęczonym głosem.
Podeszłam do niego szybko i usiadłam na brzegu łóżka.
- Co się stało?
Czekałam cierpliwie, jednak środkowa latorośl Potterów tylko
wpatrywała się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nie wiedziałam co mam
mówić, a zdawało mi się, że ta cisza zaraz mnie udusi.
- Albus! Powiesz mi co się stało czy mam to z Ciebie
wyciągnąć siłą?! – pokraśniałam z oburzenia.
W brunecie coś drgnęło, zamrugał szybko i uniósł słabą rękę
do twarzy.
- Nie krzycz – powiedział. – Nie krzycz.
Przewróciłam oczami, chwyciłam kosmyk włosów i zaczęłam się
nim bawić wpatrując się w chłopaka. Ciekawiło mnie to co powie dalej, a tak w
ogóle... Gdzie jest pani Pomoory?
I czemu przy Albusie nie ma Malfoy’a? Niby tak się
przyjaźnią. Prychnęłam cicho, po czym krzyknęłam gdyż przed oczami zaczęła mi
machać blada ręka.
- Może byś słuchała, a nie śliniła się do swoich myśli? –
ostatnie słowa wypowiedział z wyraźną nutką niezadowolenia. – Więc jak
mówiłem... Wczoraj wieczorem, w naszym dormitorium nagle zacząłem się dusić,
najpierw wypiłem trochę piwa kremowego. Scorpius szybko zareagował. Wlał mi do
ust jakiś eliksir i wybiegł ze mną. Po jakimś czasie zacząłem słabnąć więc
wylądowałem na niewidzialnych noszach... Dalej nic nie pamiętam. Obudziłem się
dopiero tutaj, wczesnym rankiem. Scor zasnął przy łóżku. Siedział przy mnie
całą noc.
Moja czasoprzestrzeń została zburzona.
- Czekaj, czekaj. Bo uwierzę, że Malfoy ma w sobie gram
dobroci – zaszydziłam. Dobra, czaję, że to niby najlepsi przyjaciele, super
duper hiper seksi coś tam coś tam... Ale, że Malfoy?!
Wzdrygałam się na samą myśl. Wstałam i przy samych drzwiach
pomachałam kuzynowi na pożegnanie.
- On Cię lubi Rose! Wierz mi... – usłyszałam jeszcze gdy
zamykałam drzwi.
Zaczęłam to analizować. Co to mogło dokładnie oznaczać.
Przecież... Nie Rose! Za dużo sobie wyobrażasz! Albus miał pewnie na myśli
jakieś koleżeństwo. ‘Uspokojona’ zepchnęłam słowa kuzyna-przyjaciela na samo
dno podświadomości. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się na błoniach. Przywołałam
swoją miotłę, wsiadłam na nią po czym poleciałam na stadion.
~*~
Weszłam do Pokoju
Wspólnego, zmęczona, przemoczona i uśmiechnięta. Nietypowe połączenie, prawda?
Jednak Nelmie – kapitan
drużyny Gryfonów – widziała jak gram i postanowiła mnie pooglądać, ‘ pomagając
mi’. A uśmiechnięta czemu jestem? Powiedziała, że mam szansę na dostanie się do
drużyny!
Zamrugałam kilka razy, ktoś mnie
szturchał... Obróciłam się w stronę sprawcy by go ‘ukatrupić’ jednak coś
przykuło moją uwagę. A dokładniej ręka Jane spleciona z ręką kogoś tak bardzo
mi znajomego...
-
ŻE CO?! – Mój krzyk musiał usłyszeć cały Hogwart, ha! Nie tylko... Całe Hogsmeade i okoliczne hrabstwa...
Merlinie :( Strasznie to krótkie ;--; Wybaczcie, ale mówiłam, że dodam wczoraj albo dziś :c Jeszcze raz przepraszam.
Skruszona //Universe
Heh, nie ważne, że krótkie. Ważne, że dobre! Super piszesz. Ja to mały, tyci, tyci szemrany pisamniczek, heh.
OdpowiedzUsuńJa także zapraszam: love-is-variable.blogspot.de